Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratownicy oddali nagrody, bo nie chcą jałmużny

Jba
Od kilku miesięcy stoją na pierwszej linii frontu walki z pandemią koronawirusa. Pracują ponad swoje siły i czują się nie docenieni. Ratownicy z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łomży mają dość.

- Słucham wystąpień polityków dotyczących tak hojnych wynagrodzeń dla lekarzy oddelegowanych do walki z covid 19 i – choć nie mam nic przeciwko nim – nie mogę zrozumieć, dlaczego ciągle jest mowa tylko o lekarzach? A co z pielęgniarkami i ratownikami medycznymi? Czy my mamy lepszą odporność na wszelką „zarazę”? Albo inną wrażliwość? W czym jesteśmy gorsi? – zastanawia się głośno Stanisław Grużewski, ratownik medyczny z Łomży.

I dodaje, że na każdym dyżurze zarówno on, jak i jego koledzy styka się z pacjentami covidowymi albo takimi, którzy mieli kontakt z zarażonymi.
– My nie czekamy na potwierdzenie testem, jak lekarze o których mowa w ustawie, tylko wchodzimy pomagać bez wahania – tłumaczy łomżanin. Od ponad trzydziestu lat jest ratownikiem medycznym i – jak podkreśla – tak źle jeszcze nie było nigdy.
– Jeśli nic się nie zmieni, to za dwa, trzy lata do zachorowań będą jeździły wozy strażackie – zapowiada zmartwiony Grużewski.

Ratownicy pracują w trybie zmianowym. Przychodzą na 12 godzin, potem mają 24 godziny wolnego. Ale większość z nich z jednego etatu nie jest w stanie utrzymać rodziny, dlatego pracują w kilku miejscach. Kiedy w marcu tego roku łomżyński szpital stał się jednoimienną placówką do walki z koronawirusem, codzienność ratowników medycznych skomplikowała się jeszcze bardziej. Doszły dyżury covidowe, które trwają po 24 godziny.

– Musimy pokonywać większe odległości, a często jeszcze tłumaczyć, dlaczego właśnie do tego szpitala chcemy przywieźć pacjenta. A_naszym zadaniem nie powinno być odbijanie się od szpitala do szpitala, tylko jak najszybsze przekazanie pacjenta do najbliższej placówki – mówi Grużewski.

Jako że ratownicy stoją na pierwszej linii frontu w walce z covidem 19, to i wśród nich rośnie liczba zachorowań. Coraz więcej ratowników trafia na kwarantannę i przebywając w domu naraża na zarażenie swoich bliskich.
– Od miesięcy prosiliśmy o izolatorium, by po kontakcie z zakażonym, kiedy czekamy na wynik testu, nie wracać do domu – mówi Kazimierz Borkowski, przewodniczący związku NSZZ Solidarność w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łomży. – Na razie izolatorium się nie doczekaliśmy, więc niektórzy ratownicy – w obawie przez zakażeniem bliskich – śpią w garażu.

Nagroda jak jałmużna
Szalę goryczy przelała nagroda, którą przyznano im w październiku z okazji Dnia Ratownika Medycznego.

– Wszyscy byliśmy zbulwersowani! Kwota 350 złotych jest jak jałmużna, dlatego postanowiliśmy zwrócić ją dyrektorowi z dopiskiem „kwesta dla dyrektora” – tłumaczy przewodniczący Borkowski. I wyjaśnia, że ratownicy z ościennych regionów otrzymali co najmniej dwa razy większe nagrody. – A oprócz tego co miesiąc mają tzw. dodatek covidowy, a my nie otrzymujemy ani grosza, choć od marca tego roku stoimy na pierwszej linii frontu. Spędzamy co najmniej sześć godzin dziennie w masce, kombinezonie, obsługujemy pacjentów w ciężkich stanach i się dusimy.

Nagrodę przyznano 120 łomżyńskim ratownikom medycznych, z czego aż 110 osób ją zwróciło. Ratownicy czują się rozczarowani i rozgoryczeni. Tym bardziej, że widzą, iż sytuacja ich zakładu pracy nie jest zła.
– Dostaliśmy kilka karetek, wzrosło o kilka procent kontraktowanie, mamy sponsorów, dotacje – podkreślają. Ich zdaniem, nagroda powinna wynosić 2000 zł. Próbowali rozmawiać o tym z dyrektorem, ale bez większego skutku.
– Mieliśmy porozmawiać, także z marszałkiem, ale spotkanie wciąż jest odwlekane w czasie – żali się Borkowski.

Ratowników niepokoi też los łomżyńskich dyspozytorów karetek, którzy musieli wyrazić zgodę na przejście do centralnej dyspozytorni w Białymstoku, bo ich stanowiska mają zostać zlikwidowane.
– Tak się nie traktuje ludzi - ratownicy medyczni bronią dyspozytorów.

Skontaktowali się już z prawnikiem, który ma im pomóc przygotować oficjalne pismo.

– Mamy nadzieję, że dyrektor się opamięta i przestanie traktować nas jak dzieci i zacznie z nami poważnie rozmawiać – mówi Stanisław Grużewski. I zapewnia, że są gotowi na spór zbiorowy. – Ale nie chcemy tego robić, bo zdajemy sobie sprawę, że ludzie potrzebują pomocy. Nie chcemy zostawiać ludzi i tego nie zrobimy, ale dobrze nie jest. Ile można wytrzymać? – bezradnie rozkłada ręce.

Dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łomży jest Sławomir Dariusz Szajda. Został powołany na to stanowisko w październiku ubiegłego roku na 6-letnią kadencję. Od środy kilkakrotnie próbowaliśmy się z nim skontaktować, by porozmawiać o sytuacji jego pracowników. Niestety, albo nie było go w pracy, albo był zajęty obowiązkami i nie znalazł nawet chwili na rozmowę z nami.

Zapytaliśmy więc Izabelę Smaczną-Jórczykowską,rzeczniczkę marszałka województwa podlaskiego, czy marszałek Artur Kosicki zna sytuację łomżyńskiej stacji pogotowia i czy planuje spotkanie z ratownikami.
- Spotkanie z przedstawicielami ratowników medycznych WSPR w Łomży było zaplanowanew urzędzie marszałkowskim w Białymstoku 27 października. Jednak ze względu na
izolację członka zarządu Marka Malinowskiego (nadzoruje kwestie związane z jednostkami ochrony zdrowia w UMWP), która jest spowodowana zachorowaniem na COVID-19, spotkanie to zostało przesunięte na późniejszy termin - odpowiedziała rzecznik, zapewniając, że marszałek na bieżąco monitoruje sytuację w placówce.

Izabela Smaczna - Jórczykowska ponadto zapewnia, że pracownicy stacji pogotowia w Białymstoki i Suwałkach nie dostają dodatków "covidowych."

- Pracownikom WSPR w Białymstoku od kwietnia wypłacane są nagrody, które są uzależnione od liczby przepracowanych dni w miesiącu oraz od wielkości etatu (w praktyce wyniosły one maksymalnie do 500 zł, choć były też niższe). Pracownikom medycznym dojeżdżającym do podstacji pogotowia (w przypadku 10 lub więcej dojazdów) wypłacane jest dodatkowo do 150 zł brutto. Z kolei pracownikom WSPR w Suwałkach został wypłacony jednorazowy dodatek do wynagrodzenia za maj i czerwiec – 300 zł brutto za miesiąc. Od marca tego roku ustalono dodatek w wysokości 10 zł za godzinę pracy w karetce „covidowej” – przeznaczonej do transportu osób z podejrzeniem zakażenia koronawirusem oraz w karetce tzw. „wymazowej” - tłumaczy rzecznik.

Wspomina także, że w WSPR w Łomży początkowy okres pandemii spowodował przede wszystkim po stronie pracodawcy działania, mające na celu zabezpieczenie pracowników w środki ochrony osobistej, co wymagało sporych nakładów finansowych.
- W początkowej fazie pandemii (kwiecień 2020) przyznano pracownikom stacji nagrodę w wysokości 720 zł brutto. Nagrodę otrzymał każdy pracownik za trud włożony w walkę z pandemią. Z kolei z okazji Dnia Ratownictwa Medycznego została wypłacona wszystkim pracownikom kolejna nagroda w wysokości 500 zł brutto - informuje Izabela Smaczna - Jórczykowska.

Z jej odpowiedzi wynika, że podczas rozmów ze związkami zawodowymi, które odbyły się 22 października, dyrektor WSPR w Łomży zaproponował zwiększenie wartości nagrody wypłaconej w październiku do kwoty 720 zł brutto, jak również wypłatę nagrody na koniec roku wszystkim pracownikom w zależności od sytuacji finansowej placówki.

- Warto podkreślić, że pracodawca wychodząc naprzeciw prośbom ratowników medycznych wprowadził w przepisach płacowych rozwiązanie zgodnie z którym od 1 listopada 2020 r. na okres 3 miesięcy podwojona została wysokość dodatków, które wypłacane są za każdą godzinę pracy kierownika zespołu ratownictwa medycznego i kierowcy ratownika medycznego zespołu dwuosobowego. Decyzja taka została podjęta w porozumieniu i na wniosek organizacji związkowej i jest znana pracownikom WSPR w Łomży - wyjaśnia Izabela Smaczna - Jórczykowska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ratownicy oddali nagrody, bo nie chcą jałmużny - Łomża Nasze Miasto

Wróć na kolno.naszemiasto.pl Nasze Miasto